sobota, 28 lutego 2015

środa, 25 lutego 2015

sobota, 21 lutego 2015

DESPERACJA

Tak. Desperacja.
Zmusiła moje dzecko.
Do szybkiego nauczenia się.
Mówić "Mama".


Mój "mamisynek".



I jeszcze widoczek z okna.
 
 

środa, 18 lutego 2015

TE MIESZKANIE

Uwielbiam za te wschody i zachody słońca.
Bardziej za wchody.
Leżysz na łóżku w sypialni i podczas rozmowy uderza nagle.
Ten widok za oknem.



Zdjęcia brzydkie, bo pożyczyłam aparat i został totalnie rozregulowany.
I nie wiem jak to naprawić :(

TORT

To jest nasz pierwszy tort.
Tort, który upiekłam ja i Pola.
Moja wierna pomocnica.
Kto wie może zostanie kiedyś jakimś sławnym cukiernikiem.
Bo nie wątpliwie ma pociąg do miksera.
Żadne mieszanie nie mogło obyć się bez Niej.
Ale ma też pociąg do odkurzacza... :)


Okazało się, że tort lepiej wygląda niż smakuje, ale każdy i tak zjadł po 2 kawałki.



Do zielonego tortu biało-zielone kwiaty od J. i Poli oczywiście.


I mój pierwszy biszkopt, który się udał. 
To na pewno zasługa KitchenAida i tego, że po upieczeniu zrzuciłam go na podłogę tak jak kazał przepis.

A u nas już taka wiosna.



I na koniec moja brudna kochana Kruszynka.




środa, 11 lutego 2015

DORASTANIE

W Poli przypadku przebiega niezwykle szybko.
Już pożycza ode mnie ciuchy - tu akurat czapkę.
A ja czekam aż jeszcze trochę podrośnie a ja trochę się skurczę i wymiana będzie obustronna :)


 

BYŁAM

Wymasowałam się.
Zrelaksowałam się.
Wypociłam.
Ale najważniejsze co wyniosłam z dzisiejszego masażu to to, że istnieją:
  •  jednorazowe kapcie i to nie takie szpitalne, tylko takie a la domowe 
  •  i jednorazowe stringi :).
I tak o to jestem bogatsza o tą wiedzę. Pachnąca olejkiem sandałowym.
Muszę wspomnieć również fakt, że musiałam mieć jednorazowy czepek na głowie.

J. mnie rozpieszcza :) Lubię tak :)
 
 

środa, 4 lutego 2015

niedziela, 1 lutego 2015

POCIĄG

I jak minął weekend??
Dla mnie to były bardzo udane 2 dni.


Nawiązując do tytułu posta.
Podsumowuję moje dzisiejsze przemyślenia.
Mam pociąg.
Do maszyn, silników, robotów.
A dokładniej: cały rok do odkurzacza, od czasu ciąży do pralki :(.
W sezonie sprzyjającym: do szlifierki, zszywacza tapicerskiego, wiertarki (obsługiwanej przez J. za pomocą moich wytycznych).
W pozostałym czasie z braku innych możliwości wyżywam się w kuchni.
Czyli pociągają mnie: miksery, blendery, sokowirówki.
A oto efekty dzisiejszego dnia.


sok marchwiowo-jabłkowo-mandarynkowy

ciasto pozostałe z odpadów z sokowirówki, czyli marchwiowe w wersji rozszerzonej
  Podsumowując, doszłam dzisiaj do wniosku, że w koło mnie ciągle coś buczy i brzęczy wywołując ostatnio co raz zdziwienie na twarzy mojej Córki. Może nawet to będzie jedno z jej wspomnień z dzieciństwa: brrr, mrrr, brruu, pipipip.

Pozdrawiam